SPOWIEDŹ RECYDYWISTY

recydywista

Lubię chodzić sam. Stać, gapić się. Kadrować na sucho. Czasami wyciągam aparat. Nie cykam, nie pstrykam, robię zdjęcia. Nieśpiesznie szanuję. Pierwsza próba okazuje się często być tylko blefem, bo zapominam albo wyjąć szyberek albo zdjąć osłonę z obiektywu… Mimo to okazuje się, że to co ma wyjść, wychodzi.

Szwendając się w okolicy Świątyni Małp ujrzałem restauracyjkę z wielką ilością trzepoczących na wietrze modlitw i kotem. W środku pusto, tylko kobieta przy barze…

Długo musiałem go namawiać. Wzbraniał się i wykręcał. Dreptał po beczkach, przeciągał się, prężył. Dopiero szkocka rozwiązała mu język. Gdy zaczął – nie mógł przerwać. Kiedy skończył, było już ciemno, właścicielka restauracji spała siedząc oparta o ladę. Jeszcze przez wiele dni wyobraźnia pokazywała mi opowiedziane obrazy. Współczułem mu i… zazdrościłem.

 

WSPOMNIENIA
MECZ