NIE MA INNEGO WYJŚCIA

niemainnegowyjscia
W poniedziałek oddałem syna do przedszkola. Pierwszy raz w obce ręce.  Potem nikt nie przychodził by coś pokazać, zapytać, wyściskać. Telefon w gotowości czekał. Może zadzwonią, by wcześniej go odebrać?

Spotkałem je po drodze do autobusu na tle skał.
Młodą – gdy szedłem tam. Starą – gdy wracałem.
Dopiero razem, mimo że milczące, wiele mają do powiedzenia.

Telefon nie zadzwonił. Gdy go odbierałem Pani Dorotka stwierdziła, że był dzielny. Rozparła mnie duma. Przecież tak niedawno się rodził. Syn sobie poradzi. Ja też będę musiał.

 

KOBIETY
SKRĘPOWANI