DZIEWICA
Padało dwie doby i cały poranek. Przez ten śnieg i wiatr o mało co nie zostałem w domu. Wybrałem się jednak mimo zimna, zasypanych chodników a co dopiero poza. Słońca brak. Za to grube, nieprzeniknione chmury i płatki śniegu rozpuszczające się na wargach. Wszystko miękkie, skrzypiące i zimne.
Patrzyłem na nią stojąc po łydki w śniegu. Smukłą, skromną ale jakby spiętą. I dwa podejrzane typy, czekające na chwilę jej zwątpienia. A wszystko to w czerni i bieli, i ciszy.
Jeszcze nie wiem czy warto być wiernym. Odpowiedzialnym, uprzejmym i słownym. Z biegiem lat wydaje mi się, że czasem trzeba nabroić. Poddać się zmysłom i zboczyć ze ścieżki. By docenili. By na nią powrócić. By nie żałować.