ŁOWCY

lowcyPodani centralnie, jak w mordę strzelił. Kompozycyjnie najprościej? – zdawałoby się. Zdjęcie przewracałoby się jednak przez spore zamieszanie po lewej i wzrok ludzi skierowany w tę stronę. Sytuację trzymają w ryzach cienie, które zaczepione o brzegi zdjęcia stabilizują obraz…

Właściwie jedno z nielicznych zdjęć, które posiadało od początku swój tytuł. Jedno z pierwszych, które zrobiłem jeszcze w dniu przylotu do Nepalu. Katmandu. Właściwie przedmieścia.
Całe popołudnie ganiałem za krową, która zaprowadziła mnie na wzgórze widoczne u góry po prawej gdzie spotkałem dziada-drzewo, potem widziałem mecz…ale… do łowców.

Konstrukcja betonowa stała po obydwu stronach ruchliwej ulicy. Pewnie miała stać się kładką z przejściem dla pieszych. Stała się doskonałą wieżą obserwacyjną.
Dla mnie Oni, to łowcy wypatrujący zwierzyny na wzgórzu. Jakby żywcem, trochę nie z własnej woli przeniesieni z dżungli. Cały czas nie mogą odnaleźć się w metropolii. Szukają bezpiecznych miejsc, gdzie spotkają takich jak oni.
Zastanawia mnie czemu patrzą tak daleko? Nie gapią się na ruchliwą ulicę, na przejeżdżające samochody, na kobiety. Przyglądając się z bliska minom mężczyzn widzę znużenie i lekkie zwątpienie. Może w sukces polowania? Jakby stado było zbyt szybkie lub zbyt daleko. Z końcem dnia znikają szanse, by jakaś lekkomyślna łania oderwała się od stada. Włócznie wbite od niechcenia już raczej się nie przydadzą.
A może, nawiązując do tytułowej wędrówki dusz, ci ludzie nie przyjechali z dżungli, może to ludzie-gepardy?

 

SKALA
KRAINA