KRUCHY LÓD

kruchy lod

Z cierpiącymi stopami od za małych łyżew, z niecodziennym widokiem na moje miasto, po gładkiej, trzeszczącej tafli jeziora, z dziewczyną, przeszywającym wiatrem i nieskrępowanym uczuciem wolności. Zakochałem się właściwie tylko raz. Cudownie, intensywnie. Na początku towarzyszył mi jednak strach, przed zatraceniem. Jakbym bał się otchłani pod cienkim lodem. Na szczęście – z wzajemnością.

Gdy przyszedłem, pływał z rodzicami po tej stronie mostu. Po przejeździe pociągu, przepłynął na drugą. Właściwie nie wiem kiedy wszedł na lód. I po co.

Pamiętam też, że z obawy przed cierpieniem, już na początku rozmawialiśmy o końcu. Że gdy uczucie przeminie, powiemy sobie o tym bez wahania. Ja jednak słowa nie dotrzymałem. Gdy czasem o tym pomyślę, robi mi się zimno.

DOPÓKI RDZA
POKRAKA