DZIECIAKI

Podsłuchałem kiedyś opowieść gościa weselnego o dorosłych już braciach. 
W młodości uwielbiali bawić się w Indian, do czasu gdy drewniana strzała pozbawiła jednego z nich oka.

Mimo, że sam jestem bykiem, za ogrodzenie przejść się bałem. Młode, piękne, silne i beztroskie. Napotkane w okolicach Szeskiej Góry, dwadzieścia pięć kilometrów od obwodu kaliningradzkiego. Nie doczekają jednak spokojnej starości. Zgodnie z relacją ich opiekuna, przeznaczone są na stół warszawskiej restauracji.

Urodziłem się w Dniu Zwycięstwa. W święto państwowe, które tego dnia, nie jest już obchodzone. W szkole podstawowej, w liceum, na studiach, wielu nowych znajomych po pewnym czasie ze zdumieniem odkrywało, że ksywa Moskwa to moje nazwisko.

Sześcioletnia córka zapytała ostatnio, czy moglibyśmy je zmienić.

SPEŁNIENIE