CZŁOWIEK

czlowiek
W niedzielę utopiłem w jeziorze smartfona. Pustka, można złapać doła.
Ponad rok temu wypadłem z obiegu na kilka tygodni. Wyrwałem się do Nepalu, by zapomnieć o wygodach, zmarznąć i pobrudzić. Telefon nie był mi potrzebny.

Urwałem się z drogi głównej, którą poszli kompani. Poszedłem na przełaj, co oznaczało błądzenie, skakanie przez strumienie i płoty. Chodzenie własną drogą nie jest takie proste.

Wdrapałem się na mur z kamieni. Czekałem na wolną chmurę, która miała odkryć szczyt góry. Czekałem… nie nudząc się. Szczyt się jednak nie ukazał.

Na fotografii pojawił się za to człowiek. Idzie po krawędzi. Ujarzmionej, pociętej płotami ziemi i wolnych od ludzkich ingerencji szczytów gór i nieba. Zawieszony pomiędzy „porządkiem” stworzonym przez ludzi, a pięknym, dzikim i niedostępnym ale wolnym światem.
Może to nie jakiś człowiek. Może to ja tam idę.

 

BY WZIĄĆ GŁĘBOKI ODDECH
BRAT